niedziela, 16 marca 2014

Rozdział 3





Reflection







                 Oparłam dłonie na parapecie i spojrzałam w rozgwieżdżone niebo. Księżyc w pełni rozświetlał i tak już jasne miasto. Nerwowo stukałam palcami o płaską powierzchnię parapetu. W oddali nad jednym z budynków dostrzegłam jasny punkt, który przeciął niebo i zgasł. Zamarłam. Już nigdy nie chciałam tego widzieć. Nigdy wcześniej nie zwracałam na to uwagi, ale teraz jestem strasznie wyczulona. W milczeniu oczekiwałam na pojawienie się kolejnych spadających gwiazd.
                 Nic miało się nie zmieniać - pomyślałam - Miało być normalnie. Nie chcę być dziwakiem, chcę znów swoje dawne życie.
                 Wiedziałam jednak, że tak się nie stanie. Zasłoniłam zasłony, nie potrafiłam dłużej patrzeć przez okno. Skierowałam się do łazienki i stanęłam przed lustrem. Nie spałam od trzech nocy, czułam się koszmarnie, nic mnie jednak nie bolało. Jedyny pozytyw. Byłam poirytowana, mało mówiłam i prawie wcale nie ruszałam się z pokoju. Potrzebowałam snu, ale przez ostatnie wydarzenia nie potrafiłam się uspokoić. Czy tak wygląda stres pourazowy ?
                  - Co się z nami dzieje ? - spytałam samą siebie.
                  Wpadłam na pewien pomysł, który pomoże mi się odprężyć. Trudne sprawy wymagają trudnych i ryzykownych decyzji. Otworzyłam szafkę wiszącą obok lustra i wyciągnęłam z niej małe pudełko. Były to tabletki nasenne. Odkręciłam zakrętkę i po chwili na mojej dłoni wylądowały trzy tabletki. Powinnam wziąć jedną, ewentualnie dwie, ale zależało mi na szybkim efekcie. Połknęłam to co trzymałam. Dla odświeżenia przemyłam ręce i twarz zimną wodą. Na działanie pigułek nie musiałam długo czekać. Po kilku minutach moje powieki zaczęły się zamykać, a świat zaczął wirować. Udało mi się jakoś wyjść z łazienki i wejść pod ciepłą kołdrę. Nie przeszkadzało mi już nic, ani odgłosy żyjącego miasta, ani wiercąca się obok Ana. W końcu ogarnął mnie błogi i długo wyczekiwany sen.


 
********
 
 
 
                    Obudziłam się jak nowonarodzona. Czułam się świetnie. Światło słoneczne oświetlało mój pokój. Any nie było. Odgarnęłam z czoła kosmyki włosów. Wstałam z łóżka i podeszłam do lustra. Wyglądałam, skromnie powiedziawszy, wspaniale. Moja twarz odzyskała dawne barwy, zero cieni pod oczami i czerwonych plam na policzkach, na miejscu których pojawiły się jasne, różowe rumieńce. Zerknęłam na zegarek, który wskazywał godzinę piętnastą. Zabrałam się za nakładanie makijażu. Postanowiłam na naturalność, dziś tylko błyszczyk i maskara.  
                    - Nie przesadź tylko - usłyszałam. Rozejrzałam się po pokoju, ale nikogo nie było - Mówię do ciebie.
                    - Kto to mówi ? - znów się rozejrzałam.
                    - Patrz na mnie, tu jestem idiotko - rozległo się puknięcie w szkło.
                    Odwróciłam się do lustra. Moje odbicie przechyliło głowę i pomachało mi. Upuściłam puder, który trzymałam w ręce i patrzyłam się na lustro przez kilka chwil. Odbicie wywróciło oczami.
                     - Kim jesteś ? - spytałam - Głupie pytanie, ty to ja...
                     - No widzisz nie do końca. Posłuchaj, musisz coś dla mnie zrobić.
                     - Przestań do mnie mówić - przerwałam - Boże gadam do lusterka, naprawdę jestem zdrowo walnięta - zaczęłam rozmasowywać dłonią skroń.
                     - Ej koleżanko, tylko się teraz nie załamuj i mów ciszej, chyba że chcesz dostać się do zakładu dla obłąkanych.
                     Schowałam twarz w dłoniach. Własne odbicie mnie poucza. Serio ? Najpierw asteroidy, potem śmierć kliniczna, następnie możliwość rzucania przedmiotami a teraz jeszcze to. Nie chciałam jej słuchać, to znaczy siebie, nie chciałam słuchać siebie.
                      - Nie jestem tobą - odpowiedziało odbicie, jakby słyszało moje myśli.
                      - To kim do jasnej cholery ?
                      - Idź do biblioteki i znajdź pamiętnik. O tyle tylko proszę. A i zdejmij to białe paskudztwo z nogi, nie będzie ci już potrzebne.
                      - Po co do biblioteki ?
                      - Zobaczysz, tylko obiecaj mi że pójdziesz.
                      - Dobra niech ci będzie.
                      Odbicie odetchnęło z ulgą i uśmiechnęło się lekko, po czym znów zaczęło powtarzać moje ruchy. Dla pewności, że wszystko wróciło do normy, machnęłam kilka razy ręką i stuknęłam w powierzchnię lustra.
                      - Jesteś tam jeszcze ? - spytałam.
                      - Dobrze się czujesz ? Nałykałaś się czegoś ? - rozległ się niespokojny głos Any.
                      - Nie wszystko ze mną w porządku - uśmiechnęłam się starając ukryć swoje zakłopotanie, ale chyba mi nie wyszło. - Podaj mi nożyczki, proszę - wyciągnęłam rękę.
                      - Masz tylko sobie krzywdy nie zrób - zażartowała Ana.
                      - Wiem jak się używa nożyczek - odpowiedziałam sarkastycznie i poszłam za radą odbicia. Musiało być ze mną naprawdę źle. Zaczęłam rozcinać bandaż otaczający moją nogę.
                      - Co ty robisz świrusko - wykrzyczała Ana.
                      - Siedź cicho bo wywalę cię z pokoju - spojrzałam na nią i oddałam jej nożyczki - Spójrz - bandaż i gips opadły na ziemie.
 
 
 
 
********
 
 
                    Moje lustrzane odbicie miało racje, gipsu już nie potrzebowałam. Moja noga wyglądała świetnie i była całkowicie sprawna. Nawet nie była zdrętwiała. Kto by pomyślał, że jeszcze tydzień temu była złamana.
                     - To jest dziwne - Ali przerwała ciszę, która panowała od kilku minut.
                     - Pewnie się pomylili i tyle. Mieli ważniejsze rzeczy na głowie niż moja noga.
                     - Może - zastanowiła się Ana - No nie ważne, co dziś będziemy robić ?
                     Wzruszyłam ramionami. Biłam się z myślami. Powiedzieć dziewczynom o mojej przygodzie z lustrem, czy nie. Podczas gdy Ali i Ana rozmawiały, ja miałam czas na ubranie się. Jak miałam znaleźć ten konkretny pamiętnik i dlaczego właśnie pamiętnik ? Czy byłam na tyle głupia i nienormalna, że uwierzyłam swoim wyobrażeniom ? Czy to nie jest dziwne, że przemawia do mnie lustro, a ja słucham ? Powinnam być w szoku, ale nie byłam. Chyba naprawdę nie jest za dobrze z moją głową. No nic, sama nie pójdę do biblioteki, mama by mnie zabiła. Raz kozie śmierć. Wzięłam tabletkę przeciw bólową, bo przeczuwałam nadchodzący ból głowy. Odwróciłam się.
                      - Dziewczyny muszę wam coś powiedzieć - zaczęłam, ale szybko przerwałam. Wzięłam głęboki wdech i kontynuowałam wypowiedź. Starałam się jak najdokładniej streścić całą przygodę. Dziewczyny patrzyły na mnie na początku ze zdziwieniem, które później przerodziło się w niedowierzanie i ciekawość. Co jakiś czas wymieniały między sobą spojrzenia. Skończyłam mówić i zapadła cisza.
                       Pięknie, pewnie już mnie mają za wariatkę - pomyślałam.
                       - Di, zdajesz sobie sprawę z tego, że ta historia brzmi, lekko mówiąc, dziwnie - zaczęła Ali. O tak doskonale to wiedziałam. Idiotycznie, głupio, niedorzecznie. Każdy inny synonim byłby dobry.
                       - Tyle nam się już dziwnych rzeczy przytrafiło przez ten tydzień, co nam zaszkodzi spróbować z tym ? - spytałam.
                       - Mogę iść. Mam już dość siedzenia w tym mieszkaniu - zabrała głos Ana - Ale jak nie znajdziemy tego cholernego pamiętnika, to sama się do psychiatry wyślę.
                       - Ok - uśmiechnęłam się - A ty Ali, idziesz ?
                       - Mam inne wyjście ?
                        Pokręciłam przecząco głową. W ciągu kilku następnych minut byłyśmy już w taksówce, która wiozła nas do biblioteki.
 
 
 
********
 
 
                        
 
                         W bibliotece udało nam się ominąć bibliotekarkę i niezauważone przeszłyśmy w głąb pomieszczenia. W środku było kilkanaście rzędów półek z setkami książek. Cholera jasna, przecież mogłam się spodziewać, że nie będzie łatwo. Postanowiłyśmy się rozdzielić.
                         Przechadzałam się korytarzami i mijałam działy z kryminałami, baśniami i wierszami. Zatrzymałam się na chwilę.
                          Pamiętników to ja tu raczej nie znajdę - pomyślałam - Może w archiwum.
                        Skierowałam się do najciemniejszej części biblioteki i zeszłam schodami w dół. Na miejscu zastałam kraty, które były zamknięte na kłódkę. Zastanowiłam się przez chwilę, po czym wyciągnęłam dłoń i chwyciłam kłódkę. Skoncentrowałam się na trzymanej przeze mnie rzeczy i w pewnej chwili usłyszałam cichy dźwięk przeskakujących trybików. Kłódka się otworzyła i spokojnie mogłam wejść do środka. Rozejrzałam się czy nie ma kamer w pobliżu. Była jedna, którą udało mi się przekręcić w przeciwną stronę. Pierwszy raz byłam wdzięczna losowi za tą dziwną umiejętność. Wśliznęłam się do środka. Archiwum było małym pokojem, w którym znajdowały się bardzo stare książki i zwoje, tak tak zwoje. Szybko odszukałam dział z pamiętnikami i notesami. Rozpoczęłam poszukiwania. Po kilku chwilach znalazłam pamiętnik, który szczególnie przyciągnął moją uwagę. Na pierwszej stronie miał wykaligrafowane imię i nazwisko właścicielki.
                       - Margareth Elisabeth White - przeczytałam z zaskoczeniem. Moja praprababka się tak nazywała. Zza okładki wystawał kawałek papieru, wysunęłam go lekko. Było to zdjęcie mojej babki. Zamarłam. Bez wahania wrzuciłam pamiętnik do torby i wybiegłam z archiwum. Zatrzasnęłam kłódkę i pobiegłam szukać dziewczyn. Wciąż trzymałam zdjęcie, na które ciągle spoglądałam, nie mogąc uwierzyć własnym oczom. Złożyłam je na pół i wepchnęłam do jednej z kieszeni moich jeansów. Po kilku minutach odnalazłam moje przyjaciółki.
                      - No nareszcie - zawołałam - Wychodzimy.
                      - Już ? Znalazłaś ? - Ali ściszyła głos.
                      Przytaknęłam. Ana wyciągnęła jakąś książkę.
                      - A po co to ? - spytałam.
                      - Żeby podejrzeń nie wzbudzać - odpowiedziała.
                      - Chodźmy już - ponagliła Ali.
                      Po opuszczeniu budynku zaczęłam opowiadać dziewczynom o moim znalezisku oraz pokazałam im zdjęcie. Dziewczyny wpatrywały się w fotografię przez jakiś czas, ale nic nie mówiły.
                      - No cóż, tyle dziwnych sytuacji miało już miejsce, że nie powinno mnie już nic zdziwić, to zdjęcie jednak jest dziwne. - Ana obejrzała zdjęcie z każdej strony.
                     - I co z tym robimy ? - spytała Ali.
                     - Poczytamy pamiętnik i może się czegoś dowiemy - zaproponowałam.
                     - A twoja rodzina nic nie mówiła o twojej babce ?
                     - Wiem tylko tyle, że zaginęła gdy miała dwadzieścia jeden lat. Nigdy jej nie odnaleziono, więc przyjęto że nie żyje. Jej lipny grób jest na naszym cmentarzu. Nikt mi o niej nic więcej nie mówił, to taka mroczna historia rodziny White, o której wolą milczeć.
                     - Nieźle, aż już jestem ciekawa co może być w tym pamiętniku - uśmiechnęła się Ana.
                     - Tak, ja też...
 
 
 
 
 
 
 
 
Kolejny rozdział już jest. Troszkę się dzieje a w przyszłości będzie działo się jeszcze więcej. Wiem, że rozdział jest krótki, ale nie chciałem w nim zawierać za dużej ilości informacji i dlatego zostawiam Was w momencie, w którym jest dużo pytań. Powiem Wam, że postać praprababki Diany jest mega, uwielbiam ją i już się nie mogę doczekać kolejnego rozdziału, ale to będzie niespodzianka, więc teraz nic Wam nie powiem. Mogę jedynie zdradzić, że będzie się kręcić koło roku 1914 oraz dotyczyć będzie wydarzenia z 1912 roku. Jestem ciekaw kto z Was zgadnie.
 
Liczę na Wasze komentarze. Dajcie znak, że czytacie moje wypociny. To naprawdę zachęca do dalszej pracy.
 
Kolejny rozdział 29/30 marca.