środa, 12 lutego 2014

Rozdział 1

 
 
 

 

Did I die or not ?

 
 
 
 
 
 
 
            Obudziło mnie jasne i ostre światło. Pierwsze co zobaczyłam były białe ściany i równie biały sufit. Niemal od razu nade mną zawisły dwie głowy. Mój wzrok zaczął powracać do normy.
            - Dziecko - usłyszałam znajomy głos i po chwili poczułam, że ktoś delikatnie ściska moją dłoń - tak się cieszę, że się obudziłaś - odwróciłam głowę w kierunku wypowiadanych słów. Obok mnie siedziała pani Connor.
            - Gdzie ja jestem ? - spytałam.
            - W szpitalu, ale spokojnie już jest wszystko dobrze, twoja mama powinna zaraz wrócić - pani C. posłała mi ciepły uśmiech. Dopiero wtedy zauważyłam, że matka Alison była nieumalowana oraz bardzo blada, a ciemne sińce pod oczami świadczyły o nieprzespanej nocy. Kobieta była ubrana w biały wełniany sweter, a włosy miała upięte w nieładnego koka.
            - Nie jest w pracy ? Zawsze o tej porze pracuje - odpowiedziałam.
            - Wzięła sobie wolne i cały czas tutaj siedzi, właściwie obie tutaj siedzimy na zmianę.
            - Gdzie jest Ali ?
            - Obok na łóżku, ale teraz śpi - oznajmiła pani C. i wstała z krzesła - Pójdę przeprostować nogi i zadzwonię do twojej mamy. Przynieść ci coś z bufetu ?
            - Wodę. Zwykłą, niegazowaną, poproszę - zmusiłam się do lekkiego uśmiechu.
            - Dobrze a ty odpoczywaj - pani Connor wyszła z sali.
            Uniosłam głowę i rozejrzałam się po pomieszczeniu. W sali znajdowało się jeszcze kilka osób. Odwróciłam się w kierunku kotary, która otaczała jedno z łóżek.
            - Diana ? - usłyszałam kolejny znajomy głos.
            - Ana ? Co ty tutaj robisz ?
            - A co mam robić w szpitalu, jeść pizzę ? - zadrwiła. Usłyszałam skrzypienie starych sprężyn i huk przewracanego krzesła.
            - Cholera, kto to tu postawił - zaklęła.
            - Co ty wyprawiasz ?
            - Idę do ciebie, nie będę przecież krzyczeć na całą salę.
            Niewiele myśląc oparłam się na łokciach i podniosłam trochę wyżej. Gdy już to zrobiłam, Ana siedziała przy mnie na krześle.
            - Ana, co się stało ? Nic nie pamiętam od czasu gdy poszłyśmy z Ali nad jezioro.
            - Hmmm, starsi ci nie powiedzą, ale ja tak. W dużym skrócie. Była impreza, kilka minut po tym jak poszłyście nad jezioro, przyszła do mnie twoja mama i poprosiła abym was znalazła. Myślała że wiem, gdzie poszłyście a do was nie można się było dodzwonić. Głupia się zgodziłam i tak znalazłam się w lesie. Spadła asteroida a zaraz potem kolejna. Fala uderzeniowa powaliła mnie na ziemie. Tyle wiem. Obudziłam się tu, trzy dni po wydarzeniu z Central Parku.
            - Jak długo byłam nieprzytomna ?
            - Pięć dni. Faszerowali cię jakimiś lekami, bo gadałaś przez sen i dali ci coś na uspokojenie.
 
 
 ********
 
 
             Zaraz po skończonej rozmowie z Aną, której nastawienie do mnie zmieniło się całkowicie pewnie w wyniku szoku, do sali w której leżałam wbiegła moja mama. Wyglądała okropnie, nie przypominała światowej sławy stylistki. Była ubrana w stare i wytarte jeansy, wymiętą, białą koszulę a na nogach miała czarne botki na płaskim obcasie. Telefon od pani C musiał ją obudzić, gdyż nierozczesane włosy upięła w ledwo trzymający się kok, a brak makijażu pokazywał jej bladą cerę - znak rozpoznawczy rodziny White, czasem się zastanawiałam czy to właśnie nie z tego powody mamy takie nazwisko - oraz cienie pod oczami. Przytuliła mnie delikatnie, wtulając głowę w jej ramiona poczułam zapach kawy. Chciałam wrócić do domu.
             - Jak się czujesz ? - spytała cicho.
             - Nie najgorzej, trochę chce mi się spać i noga zaczyna mnie boleć.
             - To normalne kochanie, cieszę się że skończyło się na lekkim urazie głowy i złamanej nodze.
             - Świetnie, a co z Ali ? - chciałam w końcu dowiedzieć się dlaczego nadal jest w szpitalu.
             - Miała operację, coś jej się stało w głowę. Teraz jest z nią bardzo dobrze, ma świetne wyniki i prawdopodobnie jutro wróci do domu - moja mam uśmiechnęła się i pogłaskała mnie po głowie.
             Po prosu bosko, ja miałam tylko złamaną nogę a moja przyjaciółka wylądowała na stole operacyjnym. Z czego tu się cieszyć - pomyślałam.
             - A Ana, co jej się stało ? -powiedziałam cicho, patrząc na dziewczynę, która oglądała teleturniej.
             - U niej skończyło się na brzydkiej bliźnie na plecach, nie wiem czemu ją ma - mama spojrzała na Anę - Szkoda mi jej, nie ma teraz nikogo, bo jej rodzice są za granicą i nie mogą wrócić. Dziewczyna nie ma gdzie się podziać.
            - Może zatrzymać się u nas - wypaliłam bez zastanowienia. Wiedziałam że będę żałować tych słów.
            - Też o tym myślałam, w końcu gdybym jej po was nie wysyłała to nie było by jej tu, ale chciałam znać twoją opinię - uśmiechnęła się ponownie - Porozmawiam z nią o tym.
             W pewnym momencie zrobiło mi się zimno, więc położyłam się i okryłam kołdrą.
            - Diana, strasznie zbladłaś.
            - Jakoś mi tak słabo - momentalnie pociemniało mi przed oczyma a moja ręka bezwładnie opadła.
            - Diana - poczułam jak mama chwyciła mnie mocno za rękę - Kochanie ?
            - Co jest ? - usłyszałam przerażony głos Ali.
            - Nie wiem, zemdlała - łamiącym głosem odpowiedziała moja mama.
            - Lekarza, zawołajcie lekarza ! - rozległ się krzyk Any, która również stała przy moim łóżku.
            W mgnieniu oka wokół mojego łóżka znalazło się kilku lekarzy. Zapanował chaos. Słyszałam krzyki Alison i płacz mojej mamy oraz dźwięk wydawany przez włączone aparatury. Poczułam ucisk na klatce piersiowej a później potworny ból.
            Wtedy zdarzyło się coś dziwnego, ogarnęło mnie uczucie jakbym się unosiła, hałas ustał a ból w klatce piersiowej i nodze znikł.
            Otworzyłam oczy.
 
 
 
********
 
 
 

            Stałam przed łóżkiem. Z przerażeniem widziałam całą krzątaninę, ale nie to było najgorsze. Spojrzałam na osobę leżącą w łóżku, dziewczyna miała czarne włosy, bladą prawie białą cerę i sine usta. To byłam ja. Zauważyłam zbliżającą się w pośpiechu pielęgniarkę, ciągnącą defibrylator. Chciałam się odsunąć na bok, ale nie zdążyłam. Kobieta i urządzenie przeszły przeze mnie, jakbym w ogóle tam nie stała. Poczułam lekki, ale przyjemny dreszcz.
            - Co jest ? - spytałam samą siebie. Nie oczekiwałam odpowiedzi ale...
            - Nie przejmuj się, zaraz będzie po wszystkim - zamarłam.
            Szybko odwróciłam się w kierunku głosu. Przy oknie stała postać otoczona jasnym światłem. Z początku nie mogłam jej rozpoznać, ale z każdym krokiem w tamtą stronę jej kształty stawały się coraz wyraźniejsze.
            - Babciu ? - zawołałam z niedowierzaniem.
            - Witaj słonko - uśmiechnęła się - Ileż to już czasu minęło, odkąd widziałyśmy się po raz ostatni. Wyrosłaś na piękną kobietę, ale czy ta twoja matka cię nie karmi ? Jesteś bardzo chuda.
            - Oj babciu przestań, jem tyle ile muszę - w obecności babci poczułam się spokojnie i bezpiecznie. Pomyślałam że mogłabym tu zostać na zawsze. Po chwili jednak coś do mnie dotarło. - Babciu, ale przecież ty nie żyjesz. To jest sen ? - spytałam.
            - Niestety nie, ty w tej chwili też nie żyjesz - to było jak uderzenie o ziemię.
            - Ale jak to, wszystko przecież było dobrze - powiedziałam ze łzami w oczach.
            - Posłuchaj mnie kochanie. To jeszcze nie jest twój czas, za niedługo wrócisz do matki.
            - A czy nie jest już za późno ?
            - Tutaj czas biegnie inaczej niż w świecie żywych. Poza tym jesteś wyjątkową osobą - moja babcia rozejrzała się po sali - wy wszyscy jesteście. A teraz już idź.
            W mgnieniu oka znów stałam przed łóżkiem. Widziałam jak lekarz zapisuje coś w mojej karcie pacjenta. Wszystkie sprzęty, do których byłam podpięta, zostały wyłączone. Moja matka płacząc, przytulała czerwoną Ali a Ana siedziała obok z obojętną miną.
            - No idź już i pamiętaj, że zawsze będę przy tobie.
            - Zawsze wiem że jesteś - odpowiedziałam i po raz ostatni przytuliłam moją babcię.
            Zamknęłam oczy, poczułam jak jakaś siła ciągnie mnie w dół i znów ogarnęło mnie uczucie ciepła. Wzięłam głęboki wdech i otworzyłam oczy. Z początku wszystko było rozmazane, ale po chwili mogłam wyraźnie widzieć. Twarze wszystkich były zwrócone w moją stronę, przez co było mi trochę niezręcznie.
             - O cholera jasna - usłyszałam głos Ali. Odwróciłam głowę w jej stronę i już byłam przygotowana na potworny ból, jednak tym razem nic nie poczułam. Co więcej nie bolało mnie już nic, ani noga, ani klatka piersiowa.
             - Chyba muszę się napić czegoś mocniejszego - zawołała oszołomiona Ana.
             - Mój Boże - drżącymi dłońmi chwyciła mnie ze ręka mama - Co się teraz stało ? Byłaś martwa - spojrzała na lekarzy - Jak to możliwe ? - spytała ich. W odpowiedzi dostała tylko wzruszanie ramionami.
             - Jak się czujesz ? - zwróciła się do mnie jedna z pielęgniarek.
             - Dobrze, dziwnie ale dobrze - odparłam uśmiechając się lekko.
             Pielęgniarka szybko zmierzyła mi ciśnienie, temperaturę i osłuchała bicia mojego serca.
             - Wszystko jest w porządku, ale musimy zrobić kilka dodatkowych badań - zwróciła się do mojej mam - Zabierzemy pani córkę na tomografię. To potrwa tylko 45 minut. Proszę w tym czasie coś zjeść, dużo pani dziś przeszła.
             - Tak, już ja coś wypiję - wyszeptała Ali do Any. Obrzuciłam je spojrzeniem. Kiedy one zdążyły się polubić. Na imprezie nie zapowiadało się na przyjaźń między naszą trójką.
               W sali pojawiło się kilku pielęgniarzy, którzy zaczęli wyprowadzać moje łóżko na korytarz.
             - Mamo - pociągnęłam ją za koszulę zmuszając do pochylenia się - Nie zapomnij o Anie - wyszeptałam.
             - Obiecuję, że nie  - dotknęła mnie w policzek.
             - Już wszystko będzie dobrze - zapewniłam i zostałam wywieziona z sali.
 
 
********
 
 
             Przespałam spokojnie całą noc, no może kilka razy się obudziłam, ale to u mnie normalne. Pielęgniarka, która robiła mi badania monitorowała mnie przez cały czas. Moja mama też była blisko, czasem tylko wychodziła na korytarz, aby dowiedzieć się co w pracy. Ali i Ana stały przy oknie i o czymś rozmawiały. To był naprawdę dziwny widok, widzieć je razem tak blisko siebie. Ich pobyt w szpitalu został przedłużony, gdyż po moim incydencie, również i im zrobiono badania.
             - Obudziłaś się - rozległ się nieznany, męski głos. Odwróciłam się w jego kierunku.
             - A ty to kto ? - spytałam - I czemu się na mnie gapisz ?
             - Jestem David Parks - przedstawił się. - Obiecałem cię pilnować podczas nieobecności pielęgniarki. A z tamtym chłopakiem nie wytrzymam.
              - Słyszałem to głupku - usłyszałam kolejny męski głos.
              Spojrzałam na chłopaka, który leżał na łóżku naprzeciwko. Był całkiem przystojny. Jego oczy spotkały się z moimi.
              - Co jest cukiereczku ? Jak chcesz się napatrzeć to możesz tu przyjść, mam tu dużo miejsca.
               Wywróciłam oczyma.
              - Nie to nie, twoja strata - powiedział.
              W tym samym momencie do sali weszła moja mama z jednym z lekarzy. Usiadła na krześle i spojrzała na uśmiechniętego Davida. Chwyciła mnie za dłoń.
              - Mamy już twoje wyniki - oznajmił lekarz - Wszystko jest w porządku. Nie wykryto żadnego urazu, poprzedni obrzęk również znikł, nie wiemy jak mogło do tego dojść, ale najważniejsze jest to że już nic ci nie zagraża. Zostawimy cię co prawda na obserwacji, ale sądzę że jeszcze w tym tygodniu wrócisz do domu - rzekł.
              - Dziękuję - powiedziałam z ulgą.
              - Czyli wychodzi na to, że zostajesz to ze mną - uśmiechnął się David, ale to zignorowałam.
              - A co z Ali i Aną ? - spytałam milczącą mamę.
              - Dziś wracają ze mną do domu - dostałam w odpowiedzi.
              Świetnie - pomyślałam - wygląda na to, że zostanę tu sama z tymi chłopakami. Perspektywa tego nie za bardzo przypadła mi do gustu.
           
            ______________________
 
 
 
 
Rozdział dodany kilka dni wcześniej niż planowałem.
Jestem zadowolony i zdziwiony zarazem, że mój pomysł z asteroidami przypadł Wam do gustu. Dziękuję za miłe komentarze i słowa wsparcia.
 
W rozdziale jak widzicie jest dużo dialogów, nie wiem czy tak wam odpowiada czy wolicie więcej opisów.
Troszkę się dzieje i zaczynam męczyć dziewczyny i resztę bohaterów.
 
Kolejny rozdział będzie 21/22 lutego, nie wcześniej ze względu na kończące się ferie. Muszę znów wpaść w szkolny rytm.
 
Pozdrawiam i liczę na komentarze.
           
 
 
 
 


wtorek, 4 lutego 2014

Rozdział 0

 
 
 

Falling Stars.

 
Można słuchać w tle - (klik)
 
 
 
 
 
         Usiadłam na łóżku i z torby wyciągnęłam książki i zeszyty, aby pouczyć się trochę. Włączyłam muzykę i otworzyłam podręcznik do biologii - jedynego przedmiotu, który był w pełny przeze mnie rozumiany i lubiany. Właśnie zaczęliśmy omawiać genetykę, więc zaczęłam czytać: " Mutacje to nagłe zmiany materiału genetycznego i są spowodowane nieprawidłowościami podczas replikacji oraz wpływami czynników mutagennych takich jak związki chemiczne czy wysokie promieniowanie". Zdążyłam przeczytać tylko to, nim zadzwonił mój telefon. Na wyświetlaczu pojawiło się zdjęcie mojej najlepszej przyjaciółki Alison, która mieszkała kilka pięter niżej. Znałyśmy się odkąd pamiętam, wszędzie byłyśmy razem, na zajęciach z baletu i w przedszkolu aż do drugiej klasy  liceum.
         Moja przyjaciółka była wysoką i szczupłą blondynką. Figurę zawdzięczała nigdy niekończącym się ćwiczeniom. Pomimo tego była również posiadaczką największych ust jakie kiedykolwiek widziałam, co przyciągało do niej wielu chłopaków, których Alison szybko się pozbywała. Ali miała specyficzny charakter, jej sposób mówienia i poruszania się nijak miał się do jej osobowości. Potrafiła zmanipulować każdego a zwłaszcza płeć przeciwną, choć niektóre dziewczyny również ulegały jej urokowi, a my umiałyśmy to wykorzystywać. 
         Sama również, nie będąc brzydką przylepą pięknej koleżanki, mogłam się pochwalić swoją figurą i długimi nogami. Łamaczką serc nie byłam, ale lubiłam wzbudzać zainteresowanie, zwłaszcza u chłopaków. Z zewnątrz byłam całkowitym przeciwieństwem Ali, moje kruczoczarne włosy ostro rysowały się na bladej cerze. Podczas gdy Ali stawiała na naturalność, ja wolałam podkreślać oczy ciemną kredką i wydłużyć rzęsy mascarą. Usta malowałam czerwoną szminką, do szkoły jednak wybierałam stonowane odcienie. Włosy zostawiałam rozpuszczone lub upięte w koka. Taki styl być może sprawiał że wyglądałam na starszą, ale tak mi pasowało.
        Tak więc z zewnątrz byłyśmy różne, ale wewnątrz czułyśmy się jak siostry, byłyśmy nierozłączne, tam gdzie byłam ja była i Ali. W trudnych chwilach zawsze się wspierałyśmy i rozumiałyśmy się bez słów. Wystarczyło że tylko spojrzałam na Alison i już wiedziałam czy mam przynieś kawę, czy lody i chusteczki. Oczywiście zdarzało nam się posprzeczać "jak to w każdym związku" - żartowała moja mama, ale zawsze każda kłótnia kończyła się u Ali albo u mnie w pokoju. Tak naprawdę moje życie wydawało się zbyt idealne.
         W szkole byłyśmy na szczycie piramidy towarzyskiej, miałyśmy zapewnione miejsce na każdej imprezie oraz przy stoliku dla wybranych, gdzie siedzieli tylko ci najbardziej popularni i wpływowi ze szkolnej społeczności. Nasze oceny również były na wysokim poziomie, więc byłyśmy przykładem że uroda i intelekt mogą iść w parze i to czyniło nas wyjątkowe w tej bezmózgiej mieszance towarzyskiej z którą przebywałyśmy na każdej przerwie.
           A i zapomniałam, jakby tego było mało, byłyśmy bogate, no dobra nie my ale nasi rodzice byli. Mogłyśmy sobie pozwalać na ubrania z najwyższej półki. Chanel, Dior, Gucci czy Prada to tylko część z mojej kolekcji. To wszystko mam zapewnione dzięki mojej mamie, Grace White, która jest jedną z najbardziej wpływowych stylistek w Nowym Yorku i całych Stanach Zjednoczonych. Jej stylizacje znajdowały się w różnych prestiżowych magazynach modowych takich jak "Harper's Bazaar", "ELLE", czy słynący jako "biblia mody" magazyn "VOGUE".
            - Di, głucha królowo, czy wciąż jesteś obecna przy telefonie ? - rozległ się aksamitny głos mojej przyjaciółki.
            - Co ? Tak, tak jestem i cały czas słyszę co do mnie mówisz - odpowiedziałam, trochę rozkojarzona przewracaniem kartek w podręczniku.
            - Wyczuwam że się uczysz, a moje książkowe trzecie oko podpowiada mi że to biologia.
            - Yhmmm, - mruknęłam - tobie też radzę.
            - Oj przestań, za parę godzin będzie impreza, trzeba się przyszykować - usłyszałam.
            - Tak, a jutro powiemy pani że się nie nauczyłyśmy, że nie nauczyłyśmy się na sprawdzian, który był zapowiadany od dwóch tygodni, bo moja mama zrobiła imprezę. Na pewno to pani zrozumie.
            - Świetny plan - zaśmiała się Ali - odłóż tę cholerną książkę i idź się szykować. Spotkamy się w Central Parku za dwie godziny.
            - Dobra - uśmiechnęłam się - pa.
            - Ej, nie słyszałam zamykającej się książki.
            - Okej - zamknęłam podręcznik - lepiej ci ?
            - Znacznie, wypełniłam przyjacielski obowiązek odrywając cię od tej książki. Zobaczysz, że w nocy będą ci się te aminokwasy śnić.
            - Oby. Do zobaczenia - rozłączyłam się i rzuciłam komórkę na łóżko. Skierowałam się do łazienki.
 
********
 
 
              " Jeszcze tylko ułożyć włosy " - pomyślałam nakładając szminkę. Odgarnęłam ręką grzywkę i upięłam znośnie wyglądający kok, na który i tak nikt nie będzie zwracać uwagi. Wszyscy będą zajęci jedzeniem, piciem i słuchaniem koncertu danego przez nieznanych artystów, wynalezionych prze moją matkę. Impreza ma również swoje drugie oblicze.
              Na przyjęciu pojawi się wiele wpływowych osób ze świata mody, dzięki czemu dla mojej mamy jest to świetna okazja do zyskania nowych klientów, lecz pojawi się tam również kilka osób, które czekają ja jedno niedociągnięcie ze strony mojej mamy, dlatego wszystko musi być perfekcyjne - łącznie zemną i Ali.
              Mama na imprezę wybrała mi jedną z sukienek z najnowszej kolekcji Chanel, białe perły i zwykłe czarne szpilki oraz pikowaną czarną torebkę, również od Chanel. Alison, natomiast, chwaliła się że dostała komplet od Prady.
             Stojąc przed lustrem stwierdziłam że wyglądam dobrze, więc mogę się pokazać publicznie. Napisałam do Ali że wychodzę i zamknęłam za sobą drzwi do mieszkania i weszłam do windy. Zjechałam kilka pięter, drzwi otworzyły się i w środku znalazła się Ali.
            - Jakoś wyglądamy, wstydu nie zrobimy - powiedziała oglądając się w błyszczącej niczym lustro ścianie windy.
            - Znając moją matkę to nie, dla niej nic nie jest dobre.
            - Weźmiemy po drinku, może po dwa i pójdziemy nad staw - uśmiechnęła się.
            - A myślisz że nam dadzą ?
            - Na imprezach, a zwłaszcza na takich, nikt o wiek nie pyta - odpowiedziała Ali w czasie gdy drzwi od windy otworzyły się po dotarciu na parter. Ubrałyśmy płaszcze i poszłyśmy do wynajętej dla nas taksówki.
 
********
 
 
              Gdy dotarłyśmy na miejsce przyjęcie rozpoczęło się na całego. Przed wejściem na obszar zamknięty musiałyśmy pokazać wejściówki. Potem powitał nas asystent mojej mamy, który zaprowadził nas prosto do niej. Moja mama stała i rozmawiała z piękną i wysoką blondynką, ubraną w krótką białą sukienkę, była to pani Connor - mama Alison.
               - Dobry wieczór - przywitałyśmy się i w odpowiedzi dostałyśmy uśmiechy. "Dobry początek" - pomyślałam.
               - Pięknie wyglądacie - powiedziała moja mama i przytuliła mnie. - Wiecie co macie robić ? - spytała kładąc swoje ręce na moich ramionach.
               - Nie wychylać się - odpowiedziałam szybko. Matka pokiwała głową, dała mi całusa w czoło i poszła kontynuować rozmowę z panią C.
               - Idziemy ? - Alison dotknęła ręką moje plecy - Gdzie bar ?
               - Widziałam go jak tu przychodziłyśmy. Poszukamy a przy okazji zobaczymy kto przyszedł - wzięłam moją przyjaciółkę za rękę i poprowadziłam w głąb bawiącego się tłumu.
               - Same wieszaki, albo nadęte opony, ze skrajności w skrajność. Chodź się z kimś zaprzyjaźnijmy.
               - Jak chcesz - uśmiechnęłam się - ale najpierw bar.
               W krótkim czasie znalazłyśmy długi stół na którym znajdowały się kieliszki i szklanki wypełnione różnego rodzaju drinkami. Zakradłyśmy się od tyłu, aby nie zostać zauważonymi przez kelnerów, jednak ci byli zajęci rozmowami i słuchaniem koncertu. Szybko znalazłyśmy i zgarnęłyśmy cztery kieliszki i poszłyśmy w kierunku gości.  
                - Ej czy to nie Ana Rivera ? - Ali wskazała palcem w kierunku olśniewającej dziewczyny w długiej, czarnej sukni. Postanowiłyśmy się z nią przywitać.
                - Cześć - zaczęła Ali. Modelka powoli odwróciła głowę i niemal natychmiast przyjęła królewski wyraz twarzy.
                - Czy ja was znam ? - spytała sucho.
                - Nie, ale zawsz... - zaczęłam ale nie pozwolono mi dokończyć.
                - Zatem nie przeszkadzajcie mi w rozmowie - Ana uśmiechnęła się sztucznie.
                - Posłuchaj no paniusiu  - odezwała się Ali, już wtedy wiedziałam że będą kłopoty - chciałyśmy tylko porozmawiać.
                - Nie jestem zainteresowana rozmową z małolatami.
                - Najwyraźniej nie wiesz kim jesteśmy. To jej matka - Ali wskazała na mnie, myślałam że zaraz stanę się czerwona - zorganizowała to przyjęcie. My ustalałyśmy listę i wysyłałyśmy zaproszenia do osób które miały tu być. Mogłam cię wykreślić kiedy tylko miałam okazję.
                - Strasznie dużo mówisz, no ale nie dziwię się. Z tak dużych ust musi wydobywać się duża ilość słów. - Ana znów się uśmiechnęła.
                - Moje usta może i są duże, ale w przeciwieństwie do ciebie są naturalne - rzekła tryumfalnie Ali. Widziałam jak ręka Any powędrowała lekko ku górze.
                - Osz ty gówni.. .
                - A i z bliska wyglądasz na grubszą - Ali przebiegła oczami po ciele modelki - Znacznie - trzymała dłonie kilka centymetrów od bioder. Uśmiechnęłam się widząc jak Ana prawie wyszła z siebie.
                - To my już może pójdziemy - odepchnęłam moją przyjaciółkę na bok, jak najdalej od rozwścieczonej Any, zanim kłótnia zeszłaby na niewłaściwe tory. - Miałyśmy się nie wychylać - szepnęłam.
                - Spokojnie, wielkie ego Any nas zasłoniło, a ktoś musiał jej nagadać - moja przyjaciółka napiła się łyka swojego drinka.
                - Dobrze ci poszło - stuknęłam swoim kieliszkiem o kieliszek Ali - Co tam że matka mnie jutro zabije.
                - Będzie zajęta czytaniem opinii na temat przyjęcia i zapomni o tej głupiej, wielkodupiej Anie - pocieszyła mnie.
                Szybko zawędrowałyśmy na koniec terenu wyznaczonego na imprezę. Po drugiej stronie rozciągał się las, obok którego znajdował się staw.
          
   ********
 
 
               Po kilku minutach wolnego marszu udało nam się znaleźć idealne miejsce, przy skraju lasu  z którego rozchodził się przepiękny widok na okolicę. Było bardzo cicho, słychać było jedynie ciche cykanie świerszczy. Spojrzałam w niebo, które rozświetlone było przez księżyc w pełni i towarzyszące mu gwiazdy. Zdjęłam swój płaszcz, rozłożyłam o na ziemi i szybko się na nim położyłam. Ali uczyniła to samo.
              Byłam tak zmęczona, pewnie przez zarwanie nocy na uczeniu się i słuchaniu gorączkowych rozmów telefonicznych mojej mamy, że mogłabym tu zasnąć.
              - Popatrz, spadająca gwiazda - Ali wskazała palcem na świetlisty punkt kreślący jasną linię na niebie. - Pomyślałaś życzenie ?
              - Nie zdążyłam.
              - Ja też nie - moja przyjaciółka uśmiechnęła się.
              - Nie chciałabym chyba nic nowego, mam wszystko czego mi potrzeba - spojrzałam na Ali.
              - O tak - stuknęłyśmy się kieliszkami i złapałyśmy się za ręce.
              Ponownie spojrzałam w niebo i znów zobaczyłam spadającą gwiazdę a po chwili kolejne dwie. Nigdy jeszcze nie widziałam aż tylu spadających gwiazd jednej nocy, no ale w sumie Nowy York to miasto które nigdy nie zasypia i jest ciągle rozświetlone, więc rzadko w ogóle widać gwiazdy. Central Park był natomiast idealny do obserwacji nocnego nieba, żałowałam że nie znałam się na gwiazdozbiorach, potrafiłam wskazać tylko Gwiazdę Polarną, Wielki Wóz i Marsa, który był małą czerwoną kropką.
              Leżałyśmy w milczeniu jeszcze jakiś czas, ciągle trzymając się za ręce i kończąc nasze drink, które już zaczęły uderzać nam do głowy powodując wesoły nastrój i lekkie ale przyjemne zawroty głowy. Tak na wszelki wypadek napisałam do mamy SMS o tym gdzie jestem.
             - Za niedługo mają być fajerwerki - oznajmiłam - Idziemy oglądać ?
             - Stąd też będzie dobry widok i mniejszy hałas.
             - No tak, ale po fajerwerkach idę do domu, bo chcę się położyć i wyspać przed jutrzejszym sprawdzianem - podniosłam się i dotarło do mnie że zepsułam bardzo przyjemną chwilę swoim gadaniem o teście.
             - Zgoda, ale jeśli Ana nie zapląta się jakimś cudem w linki i nie wyleci w powietrze to będzie bardzo źle - powiedziała Ali spoglądając w niebo na kolejną spadającą gwiazdę.
             - Trzymajmy więc kciuki - zażartowałam.
             W pewnym momencie wszystko ucichło, nie było słychać nic poza odgłosami dochodzącymi z imprezy. Nocne niebo wyraźnie pojaśniało. Odwróciłyśmy się i zobaczyłyśmy jasną, powiększającą się kulę.
             - Co to jest ? - spytała Ali wskazując palcem na płomienny obiekt.
             - Nie wiem ale raczej nie fajerwerki - chciałam zażartować, ale nie było mi do śmiechu.
             - To wygląda na... -zaczęła Ali.
             - Asteroidę - dokończyłam z przerażeniem - O cholera, to asteroida - widziałam jak nie za duże, ale mrożące krew w żyłach ciało niebieskie pędzi w kierunku ziemi.
             Głosy i muzyka dochodzące z imprezy ucichły, wszyscy spoglądali w osłupieniu jak asteroida uderza w ziemię tuż obok Statui Wolności.
              Usłyszałyśmy potworny huk i okrzyki przerażonych ludzi.
             - Na ziemię - krzyknęłam i bez wahania pociągnęłam w dół moją przyjaciółkę i przytuliłam się do niej.
             - Co jest ? - spytała łamiącym się głosem.
             - Fala uderzeniowa, ale spokojnie jesteśmy w zagłębieniu, więc nic poważnego nie powinno nam się stać. - zapewniłam próbując ją uspokoić.
             - Poważnego ? - gdy Ali wypowiadała to słowo poczułyśmy silny podmuch wiatru, który wygiął drzewa, tak że o mały włos się nie połamały. Następnie na naszą skórę spadły kropelki wody które zostały zabrane przez falę. Chwilę pozostałyśmy w bezpiecznym miejscu, po czym postanowiłyśmy wstać i uciec.
             - Żyjemy - powiedziałam z lekkim niedowierzaniem.
             - Ręce są, nogi też. Dzięki Bogu włosy też mam - Ali dotknęła się głowy.
             - Od razu wytrzeźwiałam - powiedziałam próbując rozładować stres - ale jak wrócę to znów się spiję.
             - O kurwa, asteroida, ale będzie jutro wokół tego szumu.
             - Nie mówmy o tym, lepiej wracajmy - zaproponowałam podnosząc się, następnie pomogłam wstać Ali.
             Odwróciłyśmy się i już miałyśmy wracać, gdy niebo znów się rozświetliło i jedyne co zdążyłyśmy zobaczyć to jak rozgrzana do czerwoności skała wpada do stawu niedaleko miejsca w którym się znajdowałyśmy. Tym razem jednak nie zdążyłyśmy się schować. Fala porwała nas i odrzuciła w tył na najbliższe drzewa. Poczułam potworny ból pleców i głowy od razu gdy uderzyłam o konar. Usłyszałam cichy jęk Alison, która bezwładnie opadła na ziemię. Niedługo później ja również spadłam, lecz nie na ziemię ale na moją przyjaciółkę. Jedyne co zobaczyłam przed utratą świadomości to widok kilkunastu małych asteroid zbliżających się do Nowego Yorku.
             Potem była już tylko ciemność i nie czułam nic.
 
 
 
 
 
~~~~~~~~~~~~~~~~
 
 
Rozdział 0 ( prolog ) dodany. Jestem z niego bardzo zadowolony. Jak widzicie zakończenie jest dość dziwne i raczej nikt nie zdecydowałby się na taki przebieg wydarzeń, ale jak mówią " do odważnych świat należy ". Poznaliście główne bohaterki i po części świat w jakim się obracają, mam nadzieję że Wam się spodoba to co dla Was przyszykowałem.
 
Nie dam dziewczynom spokoju, zresztą nikomu nie dam.
Wygląd bloga jest tymczasowy, nie mogłem znaleźć lepszego, za jakiś czas zamówię inny wygląd, ale do tego czasu pozostawię ten.
 
Do zobaczenia w kolejnym rozdziale, który opublikuję za 10-15 dni.
 

 
           

 



poniedziałek, 3 lutego 2014

Powitanie.

 
 
Witam na moim blogu z opowiadaniem.
Opowiadanie będzie o grupie przypadkowych osób, które zostaną połączone w pewien dziwny i nieoczekiwany sposób. Będą romanse, kłopoty i dziwne wydarzenia.
 
Zakładki będą uzupełniane w tym tygodniu a rozdział 0 ( nazywa się tak ponieważ jest za długi jak na prolog ) pojawi się już jutro. 
 
W zakładce bohaterowie możecie zobaczyć jak wyglądają osoby z mojego opowiadania.
 
Niektóre miejsca i postacie są realne, większość jest jednak moją twórczością i zabraniam kopiowania treści.
 
Enjoy :)