niedziela, 16 marca 2014

Rozdział 3





Reflection







                 Oparłam dłonie na parapecie i spojrzałam w rozgwieżdżone niebo. Księżyc w pełni rozświetlał i tak już jasne miasto. Nerwowo stukałam palcami o płaską powierzchnię parapetu. W oddali nad jednym z budynków dostrzegłam jasny punkt, który przeciął niebo i zgasł. Zamarłam. Już nigdy nie chciałam tego widzieć. Nigdy wcześniej nie zwracałam na to uwagi, ale teraz jestem strasznie wyczulona. W milczeniu oczekiwałam na pojawienie się kolejnych spadających gwiazd.
                 Nic miało się nie zmieniać - pomyślałam - Miało być normalnie. Nie chcę być dziwakiem, chcę znów swoje dawne życie.
                 Wiedziałam jednak, że tak się nie stanie. Zasłoniłam zasłony, nie potrafiłam dłużej patrzeć przez okno. Skierowałam się do łazienki i stanęłam przed lustrem. Nie spałam od trzech nocy, czułam się koszmarnie, nic mnie jednak nie bolało. Jedyny pozytyw. Byłam poirytowana, mało mówiłam i prawie wcale nie ruszałam się z pokoju. Potrzebowałam snu, ale przez ostatnie wydarzenia nie potrafiłam się uspokoić. Czy tak wygląda stres pourazowy ?
                  - Co się z nami dzieje ? - spytałam samą siebie.
                  Wpadłam na pewien pomysł, który pomoże mi się odprężyć. Trudne sprawy wymagają trudnych i ryzykownych decyzji. Otworzyłam szafkę wiszącą obok lustra i wyciągnęłam z niej małe pudełko. Były to tabletki nasenne. Odkręciłam zakrętkę i po chwili na mojej dłoni wylądowały trzy tabletki. Powinnam wziąć jedną, ewentualnie dwie, ale zależało mi na szybkim efekcie. Połknęłam to co trzymałam. Dla odświeżenia przemyłam ręce i twarz zimną wodą. Na działanie pigułek nie musiałam długo czekać. Po kilku minutach moje powieki zaczęły się zamykać, a świat zaczął wirować. Udało mi się jakoś wyjść z łazienki i wejść pod ciepłą kołdrę. Nie przeszkadzało mi już nic, ani odgłosy żyjącego miasta, ani wiercąca się obok Ana. W końcu ogarnął mnie błogi i długo wyczekiwany sen.


 
********
 
 
 
                    Obudziłam się jak nowonarodzona. Czułam się świetnie. Światło słoneczne oświetlało mój pokój. Any nie było. Odgarnęłam z czoła kosmyki włosów. Wstałam z łóżka i podeszłam do lustra. Wyglądałam, skromnie powiedziawszy, wspaniale. Moja twarz odzyskała dawne barwy, zero cieni pod oczami i czerwonych plam na policzkach, na miejscu których pojawiły się jasne, różowe rumieńce. Zerknęłam na zegarek, który wskazywał godzinę piętnastą. Zabrałam się za nakładanie makijażu. Postanowiłam na naturalność, dziś tylko błyszczyk i maskara.  
                    - Nie przesadź tylko - usłyszałam. Rozejrzałam się po pokoju, ale nikogo nie było - Mówię do ciebie.
                    - Kto to mówi ? - znów się rozejrzałam.
                    - Patrz na mnie, tu jestem idiotko - rozległo się puknięcie w szkło.
                    Odwróciłam się do lustra. Moje odbicie przechyliło głowę i pomachało mi. Upuściłam puder, który trzymałam w ręce i patrzyłam się na lustro przez kilka chwil. Odbicie wywróciło oczami.
                     - Kim jesteś ? - spytałam - Głupie pytanie, ty to ja...
                     - No widzisz nie do końca. Posłuchaj, musisz coś dla mnie zrobić.
                     - Przestań do mnie mówić - przerwałam - Boże gadam do lusterka, naprawdę jestem zdrowo walnięta - zaczęłam rozmasowywać dłonią skroń.
                     - Ej koleżanko, tylko się teraz nie załamuj i mów ciszej, chyba że chcesz dostać się do zakładu dla obłąkanych.
                     Schowałam twarz w dłoniach. Własne odbicie mnie poucza. Serio ? Najpierw asteroidy, potem śmierć kliniczna, następnie możliwość rzucania przedmiotami a teraz jeszcze to. Nie chciałam jej słuchać, to znaczy siebie, nie chciałam słuchać siebie.
                      - Nie jestem tobą - odpowiedziało odbicie, jakby słyszało moje myśli.
                      - To kim do jasnej cholery ?
                      - Idź do biblioteki i znajdź pamiętnik. O tyle tylko proszę. A i zdejmij to białe paskudztwo z nogi, nie będzie ci już potrzebne.
                      - Po co do biblioteki ?
                      - Zobaczysz, tylko obiecaj mi że pójdziesz.
                      - Dobra niech ci będzie.
                      Odbicie odetchnęło z ulgą i uśmiechnęło się lekko, po czym znów zaczęło powtarzać moje ruchy. Dla pewności, że wszystko wróciło do normy, machnęłam kilka razy ręką i stuknęłam w powierzchnię lustra.
                      - Jesteś tam jeszcze ? - spytałam.
                      - Dobrze się czujesz ? Nałykałaś się czegoś ? - rozległ się niespokojny głos Any.
                      - Nie wszystko ze mną w porządku - uśmiechnęłam się starając ukryć swoje zakłopotanie, ale chyba mi nie wyszło. - Podaj mi nożyczki, proszę - wyciągnęłam rękę.
                      - Masz tylko sobie krzywdy nie zrób - zażartowała Ana.
                      - Wiem jak się używa nożyczek - odpowiedziałam sarkastycznie i poszłam za radą odbicia. Musiało być ze mną naprawdę źle. Zaczęłam rozcinać bandaż otaczający moją nogę.
                      - Co ty robisz świrusko - wykrzyczała Ana.
                      - Siedź cicho bo wywalę cię z pokoju - spojrzałam na nią i oddałam jej nożyczki - Spójrz - bandaż i gips opadły na ziemie.
 
 
 
 
********
 
 
                    Moje lustrzane odbicie miało racje, gipsu już nie potrzebowałam. Moja noga wyglądała świetnie i była całkowicie sprawna. Nawet nie była zdrętwiała. Kto by pomyślał, że jeszcze tydzień temu była złamana.
                     - To jest dziwne - Ali przerwała ciszę, która panowała od kilku minut.
                     - Pewnie się pomylili i tyle. Mieli ważniejsze rzeczy na głowie niż moja noga.
                     - Może - zastanowiła się Ana - No nie ważne, co dziś będziemy robić ?
                     Wzruszyłam ramionami. Biłam się z myślami. Powiedzieć dziewczynom o mojej przygodzie z lustrem, czy nie. Podczas gdy Ali i Ana rozmawiały, ja miałam czas na ubranie się. Jak miałam znaleźć ten konkretny pamiętnik i dlaczego właśnie pamiętnik ? Czy byłam na tyle głupia i nienormalna, że uwierzyłam swoim wyobrażeniom ? Czy to nie jest dziwne, że przemawia do mnie lustro, a ja słucham ? Powinnam być w szoku, ale nie byłam. Chyba naprawdę nie jest za dobrze z moją głową. No nic, sama nie pójdę do biblioteki, mama by mnie zabiła. Raz kozie śmierć. Wzięłam tabletkę przeciw bólową, bo przeczuwałam nadchodzący ból głowy. Odwróciłam się.
                      - Dziewczyny muszę wam coś powiedzieć - zaczęłam, ale szybko przerwałam. Wzięłam głęboki wdech i kontynuowałam wypowiedź. Starałam się jak najdokładniej streścić całą przygodę. Dziewczyny patrzyły na mnie na początku ze zdziwieniem, które później przerodziło się w niedowierzanie i ciekawość. Co jakiś czas wymieniały między sobą spojrzenia. Skończyłam mówić i zapadła cisza.
                       Pięknie, pewnie już mnie mają za wariatkę - pomyślałam.
                       - Di, zdajesz sobie sprawę z tego, że ta historia brzmi, lekko mówiąc, dziwnie - zaczęła Ali. O tak doskonale to wiedziałam. Idiotycznie, głupio, niedorzecznie. Każdy inny synonim byłby dobry.
                       - Tyle nam się już dziwnych rzeczy przytrafiło przez ten tydzień, co nam zaszkodzi spróbować z tym ? - spytałam.
                       - Mogę iść. Mam już dość siedzenia w tym mieszkaniu - zabrała głos Ana - Ale jak nie znajdziemy tego cholernego pamiętnika, to sama się do psychiatry wyślę.
                       - Ok - uśmiechnęłam się - A ty Ali, idziesz ?
                       - Mam inne wyjście ?
                        Pokręciłam przecząco głową. W ciągu kilku następnych minut byłyśmy już w taksówce, która wiozła nas do biblioteki.
 
 
 
********
 
 
                        
 
                         W bibliotece udało nam się ominąć bibliotekarkę i niezauważone przeszłyśmy w głąb pomieszczenia. W środku było kilkanaście rzędów półek z setkami książek. Cholera jasna, przecież mogłam się spodziewać, że nie będzie łatwo. Postanowiłyśmy się rozdzielić.
                         Przechadzałam się korytarzami i mijałam działy z kryminałami, baśniami i wierszami. Zatrzymałam się na chwilę.
                          Pamiętników to ja tu raczej nie znajdę - pomyślałam - Może w archiwum.
                        Skierowałam się do najciemniejszej części biblioteki i zeszłam schodami w dół. Na miejscu zastałam kraty, które były zamknięte na kłódkę. Zastanowiłam się przez chwilę, po czym wyciągnęłam dłoń i chwyciłam kłódkę. Skoncentrowałam się na trzymanej przeze mnie rzeczy i w pewnej chwili usłyszałam cichy dźwięk przeskakujących trybików. Kłódka się otworzyła i spokojnie mogłam wejść do środka. Rozejrzałam się czy nie ma kamer w pobliżu. Była jedna, którą udało mi się przekręcić w przeciwną stronę. Pierwszy raz byłam wdzięczna losowi za tą dziwną umiejętność. Wśliznęłam się do środka. Archiwum było małym pokojem, w którym znajdowały się bardzo stare książki i zwoje, tak tak zwoje. Szybko odszukałam dział z pamiętnikami i notesami. Rozpoczęłam poszukiwania. Po kilku chwilach znalazłam pamiętnik, który szczególnie przyciągnął moją uwagę. Na pierwszej stronie miał wykaligrafowane imię i nazwisko właścicielki.
                       - Margareth Elisabeth White - przeczytałam z zaskoczeniem. Moja praprababka się tak nazywała. Zza okładki wystawał kawałek papieru, wysunęłam go lekko. Było to zdjęcie mojej babki. Zamarłam. Bez wahania wrzuciłam pamiętnik do torby i wybiegłam z archiwum. Zatrzasnęłam kłódkę i pobiegłam szukać dziewczyn. Wciąż trzymałam zdjęcie, na które ciągle spoglądałam, nie mogąc uwierzyć własnym oczom. Złożyłam je na pół i wepchnęłam do jednej z kieszeni moich jeansów. Po kilku minutach odnalazłam moje przyjaciółki.
                      - No nareszcie - zawołałam - Wychodzimy.
                      - Już ? Znalazłaś ? - Ali ściszyła głos.
                      Przytaknęłam. Ana wyciągnęła jakąś książkę.
                      - A po co to ? - spytałam.
                      - Żeby podejrzeń nie wzbudzać - odpowiedziała.
                      - Chodźmy już - ponagliła Ali.
                      Po opuszczeniu budynku zaczęłam opowiadać dziewczynom o moim znalezisku oraz pokazałam im zdjęcie. Dziewczyny wpatrywały się w fotografię przez jakiś czas, ale nic nie mówiły.
                      - No cóż, tyle dziwnych sytuacji miało już miejsce, że nie powinno mnie już nic zdziwić, to zdjęcie jednak jest dziwne. - Ana obejrzała zdjęcie z każdej strony.
                     - I co z tym robimy ? - spytała Ali.
                     - Poczytamy pamiętnik i może się czegoś dowiemy - zaproponowałam.
                     - A twoja rodzina nic nie mówiła o twojej babce ?
                     - Wiem tylko tyle, że zaginęła gdy miała dwadzieścia jeden lat. Nigdy jej nie odnaleziono, więc przyjęto że nie żyje. Jej lipny grób jest na naszym cmentarzu. Nikt mi o niej nic więcej nie mówił, to taka mroczna historia rodziny White, o której wolą milczeć.
                     - Nieźle, aż już jestem ciekawa co może być w tym pamiętniku - uśmiechnęła się Ana.
                     - Tak, ja też...
 
 
 
 
 
 
 
 
Kolejny rozdział już jest. Troszkę się dzieje a w przyszłości będzie działo się jeszcze więcej. Wiem, że rozdział jest krótki, ale nie chciałem w nim zawierać za dużej ilości informacji i dlatego zostawiam Was w momencie, w którym jest dużo pytań. Powiem Wam, że postać praprababki Diany jest mega, uwielbiam ją i już się nie mogę doczekać kolejnego rozdziału, ale to będzie niespodzianka, więc teraz nic Wam nie powiem. Mogę jedynie zdradzić, że będzie się kręcić koło roku 1914 oraz dotyczyć będzie wydarzenia z 1912 roku. Jestem ciekaw kto z Was zgadnie.
 
Liczę na Wasze komentarze. Dajcie znak, że czytacie moje wypociny. To naprawdę zachęca do dalszej pracy.
 
Kolejny rozdział 29/30 marca.
 
 
 

 
 
 

niedziela, 2 marca 2014

Rozdział 2





Home, sweet home.

 






                Nareszcie nadszedł długo wyczekiwany przeze mnie dzień. Po tygodniu spędzonym w niewygodnym, szpitalnym łóżku miałam wrócić do domu. Ali i Ana wyszły wczoraj, więc zostałam ja z Davidem i chłopakiem o imieniu Jamie. Nie mogłam się już doczekać, aż moja mama wróci z pracy i przyjedzie po mnie.
               - Cieszysz się że wychodzisz ? - spytał David, którego dziwnym trafem zdążyłam polubić.
               Siedzieliśmy na wolnym łóżku i oglądaliśmy poranne wiadomości, w których mówili o odbudowie zniszczonych budynków. Śmieszne, ale po tych wszystkich przejściach całkowicie zapomniałam o asteroidach a w końcu to przez nie się tutaj znalazłam.
               - Pewnie, że się cieszę - posłałam Davidowi szeroki uśmiech - będę mogła ubrać coś co będzie mnie bardziej zakrywać - spojrzałam na starą i poprzecieraną w paru miejscach szpitalną koszulę, która była zdecydowanie za krótka.
               - Mi tam nie przeszkadza - rozległ się głos za moimi plecami.
               Odwróciłam się.
               - Jamie, jednak wstałeś. Byłam pewna, że nie żyjesz - wycedziłam.
               - Byłoby mnie szkoda - odpowiedział i usiadł za mną i oparł się o moje plecy.
               - No właśnie chyba nie bardzo - wstałam i podeszłam do okna.
               Dzień był przepiękny. Słońce świeciło a na błękitnym niebie nie było ani jednej chmurki. Ludzie zaczęli powoli wracać do codziennych czynności. Asteroidy uszkodziły linie elektryczne, przez co cały Nowy York na kilka dni pogrążył się w ciemnościach. Miasto, które nigdy nie śpi, zasnęło. Dziwnie się czułam z tym, że przeżyłam bliskie spotkanie z asteroidą, podczas gdy inni nie mieli tyle szczęścia.
               Już nigdy nie spojrzę na niebo tak samo - pomyślałam.
               - Stałem na placu, gdy to się zaczęło, a potem fala uderzeniowa porwała mnie i wrzuciła do zejścia do metra. Spadłem kilkanaście schodów w dół - wzdrygnął się David, który szybko znalazł się koło mnie.
               - Mnie fala rzuciła o jakiś budynek. Wybiłem plecami szybę, bolało jak cholera. Widziałem jak odłamki chodnika spadają na ludzi i  miażdżąc różne części ich ciał, a potem ktoś mnie wciągnął  - wtrącił Jamie i również stanął przy mnie.
                Odwróciłam się do niego i spojrzałam mu w oczy. W końcu powiedział coś innego, niż te jego głupie teksty i nie zgrywał już takiego pewnego siebie. Uśmiechnął się.
                - Teraz będziemy mieć moment ? - wypalił unosząc brew do góry.
                - Idź się miziać z poduszką - wypaliłam i spojrzałam przez okno. Chłopak się zaśmiał.
                - A jak było z tobą ? - spytał David.
                Miałam cichą nadzieję, że takie pytanie nie padnie. Naprawdę nie chciałam o tym rozmawiać. Ciągle pamiętałam tę noc, bez przerwy odtwarzałam to w myślach i nie mogłam przestać.
                - Byłam z Ali, tą blondynką - wyjaśniłam - usiadłyśmy nad brzegiem jeziora w Central Parku.
                - Tam była impreza - wtrącił Jamie.
                - Wiem moja mama ją organizowała - pochwaliłam się. Jamie westchnął a David spojrzał na mnie.
                - Jesteś córką Grace White ? - wypalił.
                - Znasz ją ? - spytałam. Głupie pytanie. Moja matka była rozpoznawalna nawet przez osoby, które nie śledziły modowych nowinek dzień w dzień.
                - No fajnie, cieszymy się wszyscy, ale możesz powiedzieć nam co było dalej - przypomniał mi Jamie.
                - Tak, emm, leżałyśmy na ziemi i wtedy zauważyłyśmy pierwszą asteroidę, zdążyłyśmy się schować - przypomniałam sobie, jak cieszyłyśmy się, że nic nam się nie stało, nie wiedząc co nas czeka - Postanowiłyśmy uciec, ale spadła kolejna i dalej nic już nie pamiętam - nie chciałam wdawać się w dalsze szczegóły, po co one komuś.
                 - Diana - usłyszałam zbawienny głos mojej mamy.
                 - Godzina zwierzeń minęła - uśmiechnęłam się - David możesz ? - wyciągnęłam rękę do przodu. Chłopak szybko zrozumiał o co mi chodzi i podtrzymywał mnie za łokieć i pomógł mi się odwrócić. Zagipsowana, pod samo kolano noga, pomimo tego że już nie bolała, bardzo utrudniała mi poruszanie a z powodu braku kuli musiałam liczyć na pomoc Davida.
                 Moja mama w końcu wyglądała jak ona. Ubrana w czarną garsonkę od Chanel, z ułożonymi włosami i umalowana sprawiła, że już poczułam się jakbym była w domu. Doczłapałam się do mamy i objęłam ją. Trzymała w ręce torbę z ubraniami i jakieś ciasto w plastikowym pudełku.
                  - Idź się przebrać a ja załatwię formalności i wracamy do domu - pocałowała mnie w czoło.
                  Pora zdjąć tą szmatę - pomyślałam. David zdawał się czytać mi w myślach, gdyż zaczął prowadzić mnie do łazienki. Otworzyłam drzwi i weszliśmy do środka. Wyciągnęłam z torby piękną Małą Czarną, była nieco pomięta, ale nie obchodziło mnie nic poza powrotem do domu. Wybiegłabym stąd nawet nago, gdybym tylko musiała.
                 - Mam wyjść ? -spytał David, gdy zaczęłam rozpinać koszulę - Nie będzie ci niezręcznie ?
                 - Przestań, nie czuję się niezręcznie. Wiem że grasz w nie mojej lidze - posłałam mu ciepły uśmiech. Chłopak zrobił się czerwony. Zaśmiałam się, ale szybko przestałam. Musiało to wyglądać tak jakbym zrobiła to specjalnie a nie chciałam być dla niego niemiła.
                 - Skąd wiesz ?
                 - Taki dar.
                 Ktoś zapukał do drzwi i po chwili do środka zajrzała moja mama.
                 - Gotowa ?
                 - Jak nigdy - poprawiłam włosy i po raz ostatni spojrzałam w lustro. Odwróciłam się do Davida - Masz mój numer, więc jak coś to zadzwoń - przytuliłam go mocno i pocałowałam w policzek.
               


********



                 Nareszcie w domu - przebiegło mi przez myśl, gdy tylko otworzyłam drzwi do mieszkania. Od razu pokuśtykałam do swojego pokoju. Ana leżała na fotelu, ale szybko odwróciła głowę w moją stronę. Jej walizki leżały obok. Przypomniałam sobie, że zgodziłam się aby zamieszkała u nas przez jakiś czas. No nic, jakoś musiałyśmy się pomieścić. Spojrzałam na okno, które było zasłonięte zasłoną.
                 - Od jakiegoś czasu nocne niebo mnie przeraża  - wyjaśniła.
                 - Tak, możemy już tak zostawić - odpowiedziałam. Sama chciałam zasłonić to cholerne okno. Cieszyłam się że Ana mnie uprzedziła.
                  Skierowałam się do szafy. Zajrzałam do środka. Zero brzydkich i starych koszul. W kącie znalazłam biały i zwinięty materiał. Schyliłam się i go podniosłam. Była to sukienka w którą byłam ubrana tego pamiętnego dnia.
                  - Nie wygląda najlepiej - powiedziałam.
                  Sukienka w kilku miejscach była przedarta i zabarwiona na zielono. Nie wyglądała jak dzieło domu mody Chanel, przypominała raczej ubranie, które dziwnym trafem znalazło się pod kosiarką. Plusem było to, że nie znalazłam na niej żadnej kropli krwi, no i metka wciąż trzymała się materiału.
                  - Wybacz, leżała na fotelu a ja nie wiedziałam co z nią zrobić, więc wrzuciłam ją tam - usprawiedliwiała się moja współlokatorka.
                  - Nie ma sprawy, coś się z nią wykombinuje. Nie wywalę Chanel do śmieci - uśmiechnęłam się.
                  - Można ją pociąć i przerobić na podkoszulek - zaproponowała.
                  - Pomyślimy później, na razie idę się wykąpać - rzekłam podnosząc się z ziemi.




********
 
 
 
                Podczas gdy wanna powoli wypełniała się wodą, ja zaczęłam zmywać swój makijaż. Spojrzałam w lustro i wacikiem do demakijażu przetarłam oko. Dokładnie przyjrzałam się swojemu odbiciu. Byłam karykaturą samej siebie. Połowa mojej twarzy na której wciąż znajdował się makijaż wyglądała normalnie, drugą połowę zdobił siniec pod okiem i czerwony rumieniec. Przyznam, że ten widok trochę mnie rozśmieszył, jednocześnie wiedziałam że nie ma w tym nic zabawnego. Wyglądałam jak strach na wróble ubrany w Chanel, szkoda że Ali tu nie było.
               Odwróciłam się i podeszłam do wanny, która była już pełna wody. Zakręciłam kran i bez wahania zrzuciłam z siebie sukienkę. Weszłam do wanny, przewieszając zagipsowaną nogę tak aby się nie zamoczyła.
                - Cholercia, nie wzięłam ręcznika - powiedziałam do siebie - będę musiała zawołać Anę.
                No masz, żelu też nie zabrałam - dodałam w myślach i wywróciłam oczyma. Rozejrzałam się dookoła. Dzięki Bogu, że stał na półce przy wannie.
                - Dosięgnę - stwierdziłam i wyciągnęłam przed siebie rękę  - już prawie, jeszcze chwileczka - zwisająca z brzegu wanny noga skutecznie uniemożliwiała mi jakiekolwiek manewrowanie, a brakowało mi tylko kilku centymetrów. Zamknęłam oczy i wyciągnęłam rękę troszkę bardziej  i  wtedy buteleczka z żelem sama przysunęła się do mojej dłoni. Upuściłam żel, który z pluskiem wpadł do wody - Co to do cholery było - spytałam samą siebie. Chciałam krzyknąć po mamę i Anę, ale szybko ochłonęłam. Pewnie mi się wydawało, niestety wpadłam na pomysł aby sprawdzić czy moje przypuszczenia są prawdziwe. Czasem jak się na coś uprę to muszę to zrobić. Wyciągnęłam więc rękę przed siebie i skoncentrowałam całą swoją uwagę na szamponie do włosów i to na nim skupiłam swoją uwagę. Obserwowałam co się wydarzy. Buteleczka lekko drgnęła po czym uniosła się nad półkę i przefrunęła prosto do mojej dłoni.  O mało nie dostałam zawału, tego było już za wiele.
                  - Ana ! - krzyknęłam. Dziewczyna zjawiła się w łazience po kilku sekundach.
                  - Co jest ? - spytała wyciągając łyżeczkę z ust.
                  - Dzwoń po Ali. Teraz, szybko ! - ponagliłam ją. Ana patrzyła na mnie przez chwilę, po czym uniosła ramiona i poszła po telefon. Nie musiałam długo czekać. Moja przyjaciółka zjawiła się w mojej łazience w ciągu kilku minut.
                  - Co się stało ? - spytała zmartwionym głosem.
                  - Patrzcie - wyciągnęłam rękę w kierunku dziewczyn i machnęłam dłonią. Miska z płatkami, którą jeszcze przed chwilą trzymała Ana, roztrzaskała się o ścianę a jej kawałki rozsypały się po podłodze. Ali w osłupieniu przeniosła wzrok ze mnie na resztki płatków, leżące na podłodze, podczas gdy Ana w pośpiechu zamknęła drzwi na klucz.
                  - Co to było ? - Ali przerwała niezręczną ciszę. Zdążyłam tylko wzruszyć ramionami, ponieważ sama nie wiedziałam co się właśnie stało. Ana wyciągnęła z szafki jeden ze znajdujących się tam ręczników i rzuciła mi go.
                   - Wyłaź to wtedy pogadamy. Nie będę patrzeć na ciebie, zwłaszcza gdy piana zaczyna znikać, odsłaniając za dużo. - powiedziała.
                    Serio ? W takiej chwili ma chęć na docinki ? - pomyślałam.
                    - Odwróćcie się - poprosiłam. Po chwili, owinięta w ręcznik, stałam już koło nich - Co robimy ? - spytałam.
                    - Wszystko w porządku - wypaliła Ali. Ana spojrzała na mnie i postukała palcem w skroń. Uśmiechnęłam się.
                    - Wiemy, że jest w porządku - zapewniłam ją.
                    - Nie, twoja mama pytała czy wszystko jest Ok - odpowiedziała Alison.
                    - Nie nic takiego nie mówiła.
                    - Pięknie, jeszcze nam blondyna zgłupiała - Ana przyłożyła Ali dłoń do czoła - No w sumie nie dziwne, mogłyśmy się spodziewać, że prędzej czy później do tego dojdzie.
                    Rozległo się pukanie do drzwi i usłyszałyśmy głos mojej mamy.
                    - Wszystko z wami OK ?
                    - Teraz mówi " Ciekawe co one tam robią. Mam nadzieję, że nic im się nie stało " - wyszeptała moja blond przyjaciółka. Pokręciłam przecząco głową. Ja nic nie słyszałam, wątpiłam też, że Ana słyszała cokolwiek, więc skąd Ali to wie ?
                   - Niech pani pomyśli o jakiejś liczbie od jednego do miliona - poprosiła Ana.
                   - Po co ? - usłyszałyśmy w odpowiedzi.
                   - To taka gra, chcemy zobaczyć czy zgadniemy - nawet nie chciałam wiedzieć co sobie teraz o mnie myśli moja matka. Sama wiedziałam jak te słowa brzmią.
                  - Dobrze, już.
                  Ana szturchnęła łokciem Ali. Moja znajoma zrozumiała aluzję.
                  - Trójkąt - wystrzeliła. Zapanowała cisza. Wszystkie czekałyśmy na reakcję mojej mamy.
                  - Tak zgadza się. Zielony trójkąt - odpowiedziała. Ostatnie dwa słowa równocześnie z nią wypowiedziała bezgłośnie Ali po czym się uśmiechnęła.
                  - Zwariowałyście, obydwie powariowałyście - wyszeptała Ana - Co wy czarownice jesteście ?
                   Milczałyśmy przez chwilę. Nadal nie wiedziałam co mam o tym wszystkim myśleć. Zaczęłam się śmiać a po chwili dołączyła do mnie Ali. Ana również się poddała. Być może było to spowodowane stresem ostatnich wydarzeń i dzisiejszego wieczoru.
 
 

 

 
 
********
 
 
 
 
                - To nie jest zabawne - uspokoiła się Ana, gdy przeszłyśmy do mojego pokoju. - Ty rzucasz przedmiotami po całym pokoju, a ty czytasz ludziom w myślach.
                - Uspokójmy się wszystkie, to może coś wymyślimy - zaproponowałam.
                - Co tu jest do myślenia. Ty jesteś porąbana, ja jestem porąbana a Ana jest normalna - Ali prawie to wykrzyczała.
                - No właśnie tylko czemu - zastanowiłam się - Ana nie czujesz się dziwnie ?
                - Czuję się bardzo normalnie - zapewniła mnie modelka.
                - Usiądź tu - posadziłam Anę na krześle tyłem do lustra - skoncentruj się i spróbuj coś zrobić.
                - Ale co ? - spytała.
                - Coś. Ty się koncentruj a my będziemy cię obserwować.
                Ana wywróciła oczyma, po czym je zamknęła. Obserwowałam cały pokój dookoła. Ali robiła to samo. Nic się nie działo i już traciłam nadzieję że cokolwiek się wydarzy. Spojrzałam na Anę. Jej włosy z ciemnego brązu, nagle zmieniły się w jasny, wręcz biały blond. Rysy jej twarzy również były inne.
               Ana otworzyła oczy. Stanęłam jak wryta, Ali również zaniemówiła.
               - I co, stało się coś ? Nie słyszałam wybuchów  - zażartowała Ana, ale jej głos brzmiał inaczej. Chwyciłam ją za ramiona i obróciłam w stronę lustra, aby mogła się przejrzeć. Obok niej stanęła Alison. Dziewczyny były identyczne, miały nawet to samo ubranie.
               - O cholera, wyglądam jak ty - Ana dotknęła swoich włosów - Ja nie chcę. Jak to odkręcić ?
 
 
 
********
 
 


 
Rozdział nareszcie się pojawił. Wiem że miał być tydzień temu, ale nie miałem czasu na jego dodanie. Rozdział jaki jest, taki jest. Nie jestem z niego specjalnie zadowolony. Wszystko przez to, że chciałem zawrzeć w nim to co zawarłem. Być może się pośpieszyłem wyjawiając, że dziewczyny mają moce a opowiadanie będzie z tych fantastycznych. Przykro mi również rozwiewać domysły wielu osób, które twierdziły, że Diana będzie z Davidem. No niestety, ale nie.
Zdaję sobie również sprawę z tego że w rozdziale jest sporo błędów, wiem że przecinki mi pouciekały, popoprawiam to w najbliższy weekend.
 
Kolejny rozdział 15/16 marca.
 
 
Proszę o komentarze :)